poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział pierwszy

Rozdział 1
I JUST WANNA BE ♣



      Olivia obudziła się. Jęknęła cicho, widząc jaką godzinę wskazuje zegarek, który magicznie przymocowała do ramy swojego łóżka. Szybko wyskoczyła z ciepłego posłania i wybrała ciuchy [], które na siebie włożyła. Podkreśliła oczy czarną kreską, a usta czerwoną szminką. Włosy szybko rozczesała i zeszła na śniadanie, na które była już nieźle spóźniona.
Za to właśnie kochała soboty – nie musiała nosić mundurka, siedzieć na lekcjach... pięknie!
     Uchyliła wrota do Wielkiej Sali. Weszła do środka, nogą przymykając wejście z powrotem. Obecni na sali utkwili w niej oczy, jakby miała za chwilę wyrosnąć jej druga głowa. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę stołu Gryfonów.
Przedstawiciele płci męskiej odwracali za nią głową i gwizdali głośno i przeciągle. Nim nastolatka znalazła swoich przyjaciół Wielka Sala tonęła w gwizdach, które wywołały u niej złośliwy uśmieszek.
Nauczyciele (czytaj Severus i Minerwa, bo resztę to cieszyło) gromili wzrokiem pogwizdujących.
Liv! - krzyczał ktoś.
Gryfonka zaśmiała się słodko, widząc jej rudego przyjaciela, który wymachiwał w jej stronę kurzym skrzydełkiem. Chłopcy, słysząc jej śmiech, zamarli, szczerząc się.
Ej, Lively! - krzyknął któryś z Puchonów. - A czy do mnie też się tak słodko zaśmiejesz? ─ Co trzeba zrobić?
Och, no wiesz... - udała zawahanie. - Może spróbować innego sposobu na podryw? Co?
Ja podrywam dobrze! - krzyknął Draco Malfoy. - Ja mogę dostać uśmiech w zamian? Co, Lively?
Gustuję w blondynach... - zaśmiała się, co spotkało się z kilkoma warknięciami w stronę Malfoya.
To dziś w lochach!
Trzeba było wysłać sowę... któż wie, kto zamiast mnie przyjdzie?
Tylko ty!
Och, Malfoy, masz radar w oczach? - prychnęła, siadając obok przyjaciela.
Czujnik piękności, Lively! Czujnik piękności!...
Wykryje mnie?
Tylko ciebie!
Pewny jesteś? Potraktuję to jako komplement.
Oj tak! To był komplement! I przyjdziesz?
Zobaczymy...
Przyrzekasz?
Skarbie, ja zawszę dotrzymuję słowa.
Nie wątpię!
To dobrze. Jej śmiech rozniósł się po sali. Hej, Ron.
Cześć Liv – Weasley cmoknął ją w policzek. Czego on chce?
Ogłuchłeś, Ron?
Nie pójdziesz.
Warto się podroczyć. Podaj sól, Ron.
     Ron wzruszył ramionami i podał jej sól, wracając do rozmowy z Deanem Thomasem.




     Przy stole nauczycielskim panowało poruszenie. Wejście Olivii Lively zdenerwowało wszystkich nauczycieli, gdy ci zdali sobie sprawę, iż dziewczyna jest bacznie obserwowana przez Dolores Umbridge, nową nauczycielki OPCM.
Co to za dziewczyna? - spytała dyrektora. - Nie podoba mi się.
Jest naprawdę dobrą osobą – wtrąciła ostro McGonagall. - Owszem, budzi zainteresowanie chłopców, ale to chyba nic złego, Dolores?
Ależ nie. - Umbridge uśmiechnęła się paskudnie. - Lecz nie podoba mi się, że ta dziewczyna tak się z tym obnosi... Jak się zwie, Minerwo?
Olivia Lively – rzucił pośpiesznie Snape, uśmiechając się paskudnie w stronę czerwonej ze złości McGonagall.
Aha, dobrze wiedzieć... A ten chłoptaś?
Draco Malfoy – zaśmiała się McGonagall.



      Panna Lively i pan Weasley przechadzali się po błoniach, rozmawiając o nadchodzącym roku szkolnym. Od pierwszego roku byli dla siebie jak brat i siostra, zawsze nierozłączni.        Ron zapoznał dokładniej Olivię dwójce swoich przyjaciół, Harrym Potterem – Chłopcem, Który Przeżył – i Hermioną Granger – chodzącą encyklopedią – z którą się zaprzyjaźniła. Poza tym Lively poznała również młodszą siostrę Rona, Ginny, która zaimponowała jej swoim podejściem do życia.
Jak tam wakacje? - spytał Ron.
     Olivia uśmiechnęła się lekko, wspominając kolację powitalną dzień wcześniej. Weszła wtedy do sali prowadzona za ramię przez Snape'a, który przyłapał ją i Ginny skradające się w stronę lochów. Chciały wyciągnąć mu z kwater kilka fiolek Amortencji, którą podczas jednego z licznych szlabanów zauważyła Lavender Brown, od razu ją o tym informując.
No, no, no... - Dziewczyny zastygły z dłońmi na szafce nocnej w pokoju Snape'a, którego głos rozległ się za ich plecami. - Dobrze, że zaszedłem do toalety, nieprawdaż Lively? Weasley?
W zasadzie – zaczęła Olivia, odwracając się w jego stronę – to bardzo źle, bo nas pan tutaj znalazł.
Wiesz co robi teraz twoja towarzyszka?
Stoję do niej plecami.
Kręci głową nad twoją głupotą, dziewczyno! - krzyknął i złapał ją i Ginny za nadgarstki, po czym zaczął ciągnąć w stronę Wielkiej Sali.
Drzwi otworzyły się z zamachem, a uczniowie i nauczyciele ujrzeli czarnowłosego Mistrza Eliksirów, który ciągnął na środek sali opierające się nastolatki,
Puść, człowieku! - ryknęła Ginny, której ręka zrobiła się czerwona. - To boli! Puszczaj! Puszczaj! Wstrętny Nietoperzu z Lochów!
Właśnie! Puszczaj! Ją to boli! - zawtórowała jej Lively. - Zrobisz jej krzywdę, idioto! PUSZCZAJ NAS!!!!!!
SZLABAN, SZLABAN, SZLABAN! – ryknął Snape, puszczając ich ręce.
    Ron pomachał jej dłonią przed twarzą.
Czego, Ron?
Mówię do ciebie o moich wakacjach, a ty gadasz o Snapie, Ginny i Amortencji.
Olivia spłonęła rumieńcem. Co on musiał pomyśleć?
Nie rozumiem o czym mówisz. - Jej twarz skrzywiła się lekko. - Nie miałam okazji przywitać się z Ginny i Hermioną...
I Harrym – dodał Ron.
      Olivia wywróciła oczami i skinęła głowa. Ona i Chłopiec-Który-Przeżył nie darzyli się zbytnią sympatią i zwykle ograniczali się do kiwnięcia głowy na powitanie.
Ron wiedział o niechęci Gryfonki do Gryfona i odwrotnie, lecz nie potrafił tego zrozumieć; byli jego najlepszymi przyjaciółmi, a ignorowali się od pierwszego roku. Ona była w stosunku do niego chłodna i obojętna, on obojętny i niekiedy agresywny, gdy zdarzyło się jej zwrócić na niego swoją uwagę. Nienawidzili się skrycie. Ron wolał, aby krzyczeli na siebie, wyzywali się i inne tego typu rzeczy; czasem cisza i spokój przy tej dwójce budziła u Rona jednocześnie złość i strach. Przecież zawsze mogła być to cisza przed okropną burzą, powtarzał sobie w myślach, ilekroć Liv i Harry mijali się na korytarzach Hogwartu.



      Ron i Olivia weszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru z uśmiechami na twarzach. Pomieszczenie wręcz tętniło życiem: w kącie przy stolikach uczniowie klasy siódmej grali w pokera, gdzie nie nie gdzie słychać było rozwalane pionki z szachów, piski, gdy ktoś przegrał w Eksplodującego Durnia, śmiechy podczas gry w Magiczne Wyzwania i Wyznania i upraszających o ciszę czytelników.
      Na kanapie przy kominku siedziały dwie nastolatki: jedna miała proste, ognistorude włosy, zaś druga burzę kasztanowych loków. Ruda siedziała z gazetką w ręce, podczas gdy jej koleżanka przeglądała najgrubszą, dostępny na regale w Pokoju Wspólnym Gryfonów, księgę. Ron i jego towarzyszka skierowali w ich stronę kroki.
Rudy rzucił się na fotel, a Olivia opadła na kanapę obok przyjaciółek.
Nie miałyśmy okazji się przywitać, zauważyłyście?
Ginny oderwała się od swojej gazety i rzuciła się w ramiona Olivii, która odwzajemniła jej żelazny uścisk i całusy na policzkach.
Wybacz Hermionie, szuka czegoś...
Co przyda się za miesiąc – dokończyła Olivia, co ruda Gryfonka potwierdziła kiwnięciem głowy. Hermiono, też się za tobą stęskniłam.
Hermiona westchnęła, przytuliła lekko Olivię i wróciła do czytania.
Widziałaś się już z Harrym? - zagadnęła wesoło Ginny.
Olivia zmarszczyła nos i pokręciła głową z wyraźną ulgą.
Nie i cieszę się niesamowicie.
Ginny odłożyła „Czarownicę” na swoje kolana i wychyliła się do przodu, żeby spojrzeć na koleżankę, którą „odgradzała” od niej Hermiona.
Żartujesz? - syknęła. - Dlaczego się cieszysz? Przecież to twój przyjaciel i...
Och... to nie mój „przyjaciel” - weszła jej w słowo Olivia. - Znoszę tego Bliznowatego herosa ze względu na ciebie, Granger i Rona, Weasley.
Dobrze, dobrze... - mruknęła Ginny, próbując załagodzić sytuację. - Czemu tylko do Rona mówisz po imieniu? - zręcznie zmieniła temat.
Olivia wzruszyła ramionami.
Bo jego pierwszego poznałam? - odpowiedziała pytaniem. - Nie wiem. Ron to Ron, Hermiona to Granger, bo ma za długie imię, Bliznowaty to Bliznowaty, a ty jesteś Weasley, bo lubię wypowiadać to nazwisko. Może być, mamusiu?
Ginny zachichotała i skinęła.
Może być.
Harry idzie – burknął Ron, który dwa razy wciągu przechadzki wylądował w jeziorze obok wielkiej kałamarnicy.



Nie wiem co napisać. Rozdział pisał się przez tydzień, a ja nie miałam czasu go dodać – przepraszam za zwłokę. Ja z pisaniem mam tak: wymyślam w zeszycie co musi się w nim stać, kogo na pewno ma nie być i piszę. Zwykle siedzenie nad tym przeklętym zeszytem zajmuje mi dwa dni, bo co chwilę zmieniam, więc piszę minimum tydzień... Mam nadzieję, że przypadł on wam do gustu, bo ja osobiście nie jestem z niego zadowolona na więcej niż 60 procent. Następny pojawi się dwudziestego piątego, bo za trzy dni wyjeżdżam i wracam dopiero dwudziestego czwartego w nocy. Jak mijają wam wakacje? W chuj, szybko zleciały! Już za miesiąc do szkoły... AAAAAAAAAAAAAAA! RATUNKU!!..... A jak jest z wami, hę? ;*

April

 

3 komentarze:

  1. Świetne ! Czekam na kolejne niech Ci chochliki pomogą w pisaniu! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, ciekawie się zapowiada. Naprawdę fajny rozdział, widać, że starałaś się dopiąć go na ostatni guziczek. Ładne opisy i realistyczne, nie naciągane dialogi, duży plus za to :D W dodatku nie wyłapałam błędów, poza paroma interpunkcyjnymi, ale w końcu każdy jest tylko człowiekiem, prawda ;D.
    Wydaję mi się, że zostanę u Ciebie na dłużej, chyba przez wzgląd na bardzo lekki styl pisania i ciekawie zapowiadającą się fabułę :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na rozdzial 31 po dluuugiej przerwie
    www.hg-ss-all-i-need.blogspot.com
    Mam nadzieje, ze sie spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Calumi